Praktyka daleka od teorii

Inspekcja Handlowa (IH) na rynku motoryzacyjnym ma czuwać nad prawidłowym obrotem towarami, od których zależy bezpieczeństwo na drogach. Inspektorzy działają, więc nie tylko w interesie samych konsumentów, ale całego społeczeństwa, bo przecież wszyscy jesteśmy uczestnikami ruchu drogowego. Jednym z celów kontroli jest eliminacja podmiotów prowadzących działalność nie legalnie i stanowiących dla firm zarejestrowanych nieuczciwą konkurencję. Tyle teoria.


Ostatnio na rynku części zamiennych notuje się niezwykły wzrost aktywności inspektorów, których działalność, zamiast przyczyniać się do klarowania sytuacji na rynku, paraliżuje legalnie działające firmy handlowe. Widać to głównie w segmencie układów hamulcowych.
Problemy pojawiają się przy sprawdzaniu, czy podmiot wprowadzający dany towar na rynek dysponuje świadectwem jego homologacji, potwierdzającym, że produkt spełnia normy bezpieczeństwa i ochrony środowiska.
Zdarza się np., że inspektorzy kwestionują świadectwo homologacji typu R-90, domagając się okazania świadectwa homologacji typu EKG-ONZ R-90, nie wiedząc, że to jedno i to samo. R-90 to, to nic bowiem innego jak Regulamin nr 90 Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ. Tę kuriozalną sytuację, można szybko wyjaśnić. Gorzej z interpretacją przepisów. Tu zaczynają się trudności.
Ujmując krótko, wymagania homologacyjne dotyczące okładzin hamulcowych określone są wymaganiami Regulaminu nr 90 EKG-ONZ, który zaczął obowiązywać w 1998 roku na mocy dyrektywy Komisji Europejskiej. Do tego czasu obowiązywały wymagania określone w dyrektywie Rady Wspólnot Europejskich 71/320/EWG z 1971 roku. Dyrektywa KE z 1998 roku zawiera jednak przepis, który mówi, że wolno sprzedawać elementy nie mające homologacji R-90, jeśli są one przeznaczone do tych pojazdów, dla których homologacji udzielono przed wejściem w życie dyrektywy 98/12/WE, a o ile części te spełniają wymagania dyrektywy z 1971 roku.
Sprawa wydaje się oczywista. Jeśli np. klocek hamulcowy przeznaczony jest do samochodu produkowanego od 1997 do 2003 roku, to nie musi mieć numeru homologacji R-90. Niestety tę klarowną wykładnię prawną mąci nasz krajowy przepis zawarty w Ustawie Prawo o Ruchu Drogowym, który mówi, że nowy typ części, który ma być wprowadzony do obrotu, powinien spełniać wymagania techniczne określone w przepisach ustawy, a więc w przypadku okładzin hamulcowych musi mieć homologację R-90.
Tu przechodzimy do sedna. Wydaje się oczywiste, że termin „nowy typ części” dotyczy części skonstruowanej i wprowadzonej do obrotu po wejściu w życie obowiązującej ustawy Prawo o Ruchu Drogowym. Tymczasem dla IH nie ma znaczenia, kiedy część skonstruowano i wprowadzono na europejski rynek, tylko kiedy wprowadzono go na rynek polski.
Kolejnym problemem, na który zwraca uwagę IH, jest brak na opakowaniu takiego samego numeru handlowego produktu, jaki widnieje na świadectwie homologacji. Przyczyną jest to, że nominalny producent, kupuje towar (np. klocki) w niezależnej fabryce, a następnie opatruje go własnym numerem katalogowym. Oczywiście nie ma żadnego problemu sprawdzić, czy dana część ma homologację. Numer wpisany do świadectwa homologacyjnego widnieje na danym klocku. Inspekcja zwraca jednak uwagę na to, co jest napisane na pudełku. Lepiej byłoby, aby to IH miała obowiązek przedstawić konkretny przepis, na mocy którego domaga się od przedsiębiorcy spełnienia określonych wymagań, a nie przedsiębiorca musiał udowadniać swoją niewinność.
Podobnych biurokratycznych przeszkód jest więcej. Toczenie sporów z IH naraża firmy na straty, ogranicza prawo konsumentów do wolnego wyboru, wreszcie niepotrzebnie angażuje samych inspektorów, którzy swój cenny czas mogliby wykorzystać na działania, jakie mogłyby przynieść rynkowi więcej korzyści.
„Nasze środowisko od dawna postuluje konieczność prowadzenia przez Inspekcję Handlową regularnych i energicznych kontroli, których celem jest wyeliminowanie z rynku towaru, który wprowadzany jest niezgodnie z przepisami. Nie może jednak to wyglądać w ten sposób, że działania inspekcji, zamiast eliminować rynkowe patologie, przeszkadzają legalnym firmom w pracy. Absurd tej sytuacji polega na tym, że pokątni handlarze, sprzedający części bez homologacji, niewiadomego pochodzenia, używane i to te, które mają wpływ na bezpieczeństwo w ruchu drogowym, itd., zwijają na chwilę z „giełd” swoje kramiki, zanim kontrolerzy do nich dotrą, natomiast poważne firmy handlowe, wypełniające wobec państwa wszystkie zobowiązania, muszą tracić czas i środki, np. z powodu niejasności dotyczących interpretacji jakichś przepisów. Chcemy, by Inspekcja Handlowa nie krępowała rynku, lecz była jego sojusznikiem, stojąc na straży wolnej, lecz uczciwej konkurencji.” – mówi Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych. (SDCM)