Coroczny genewski salon samochodowy jest nie tylko zwiastunem oferty modelowej dla Europy na nadchodzący rok, ale też wyznacznikiem tendencji technicznych czy stylistycznych na nieco dłuższy okres. Jeżeli tak go traktować, widzimy, że producenci samochodów mają problem: brak szokujących nowości!
Salon samochodowy w Genewie nie jest oczywiście wystawą o charakterze czysto technicznym, ale zwykle spodziewamy się, że producenci przynajmniej zaanonsują coś nowego i wystrzałowego. Okazuje się jednak, że wśród dziesiątków premier modelowych tym razem trudno było znaleźć cokolwiek „technicznego”, zwiastującego nadchodzący właśnie przełom.
Premier formalnie nie brakowało, ale można je było podzielić na dwie grupy. Bardzo liczną część obejmowały supersamochody znanych lub (częściej) mało znanych malutkich firm, które puszczają wodze fantazji. To nie jest realna motoryzacja, bo przecież dość łatwo zbudować jeden wspaniały egzemplarz wystawowy i zapowiedzieć kilkanaście następnych. Druga grupa to „nibypremiery” poprawionych, usprawnionych, często wzmocnionych modeli zwykłych aut, które już znaliśmy wcześniej. Wśród nich było zaskakująco mało samochodów naprawdę nowych, a te, nawet jeżeli się pojawiły, to też były już znane, bo wcześniej je obszernie anonsowano.
Jerzy Dyszy
Więcej na ten temat przeczytacie Państwo w nr 3/2015