Unia Europejska poważnie podeszła do ochrony środowiska i zasugerowała, że jednak nie dowierza wynikom emisji spalin podawanym przez producentów samochodów. Od czerwca 2021 r. nowe samochody osobowe i dostawcze sprzedawane na terenie UE mają być wyposażone w oprogramowanie monitorujące rożne parametry jazdy. Wszyscy producenci aut mają składać w październiku każdego roku raporty, które posłużą do określenia emisji spalin w rzeczywistych warunkach ruchu drogowego, a nie tylko według norm mierzonych w warunkach laboratoryjnych. Komisja Europejska życzy sobie podawania numerów VIN pojazdów wraz z informacjami, ile kilometrów dany pojazd przejechał w ciągu roku, ile zużył paliwa i jaka była emisja spalin.
Jak twierdzi Komisja Europejska, dane te mają posłużyć do określenia nowych norm emisji i procedur ich badania. Przy okazji można też będzie sprawdzić, jak dany obywatel UE posiadający samochód porusza się po drogach, czy jeździ spokojnie, czy agresywnie i jaki dystans pokonuje w ciągu roku. Ochrona klimatu jest najważniejsza i udaremnienie wprowadzenia na rynek aut paliwożernych ma priorytetowe znaczenie dla ludzkości. Nie jesteśmy jednak pewni, czy przy opracowywaniu nowych norm niezbędne jest podawanie numerów VIN pojazdów. To taka dyskretna, ale jednak inwigilacja obywateli UE. Być może część osobników pragnących zachować anonimowość przesiądzie się na ładnie odrestaurowane auta zabytkowe lub będzie pojazd wynajmować, zamiast go posiadać.
Ryszard Polit
redaktor naczelny
Wyszukiwarka
Newsletter